Zapiski z cyklu „Tkanie Życia” okiem BIO-lożki
Moje ciało mnie nieustannie uczy.
Poza wszystkim innym uczy też pokory i cierpliwości.
Dziś przyglądam się temu, jak wszystko w ciele jest połączone.
Jaką mam przy sobie samej nieustającą lekcję przyglądania się w praktyce temu skomplikowanemu, doskonałemu jestestwu – CIAŁU. Doskonałemu w umiejętności uzdrawiania.
Doskonałemu także w pokazywaniu bólu i słabości.
***
Minęło pół roku od pobytu w szpitalu (oficjalna diagnoza: ogólnoustrojowe zapalenie tkanki łącznej z ogniskami dystrofii mięśniowej), a moja tkanka łączna i mięśniowa oraz system nerwowy nadal – mimo wielorakiego wsparcia nie wróciły do normy.
Jestem dla siebie samej „poligonem” badawczym i obserwacyjnym.
Szukam dróg.
Czasem widzę dobry efekt.
Czasem wraca frustracja, bo robię badania i analizy krwi i… wyniki „stoją”.
Cofamy się wtedy znów wraz z osobami, które mi pomagają i zaglądamy dalej, głębiej. Czasem w historie sprzed lat, które nadal niesie moje ciało.
W czasie tych organicznych rozkminek, jak choćby kilka dni temu z zaprzyjaźnioną świetną neurolożką kliniczną z naszego instytutowego zespołu, odkrywamy te historie, warstwy, połączenia.
Myślę wtedy – jakie ja mam szczęście- bo gdybym była wyłącznie „pacjentem z ulicy” – pozostałabym z tym, co słyszę na każdej kolejnej wizycie kontrolnej (Poradnie: neurologiczna, endokrynologiczna, reumatologiczna). Czyli: „nie wiemy”, „nie znamy przyczyny”, i – najlepsze – „w pani wieku, to już trzeba się z pewnymi rzeczami pogodzić”, albo „z tymi wynikami to pani nie powinna mieć siły chodzić”. I zostajesz z tym pacjencie.
Ale ja się nie godzę!
Zbyt ufam ciału i jego potencjałom, zbyt wierzę w to, że znajdę z nim drogę, zbyt chcę żyć długo i pięknie. Zbyt wierzę, że z jakiegoś powodu właśnie mnie to spotyka i muszę to wykorzystać. Dla siebie i innych.
Więc na nowo dziś układam kluczowe punkty na Mapie Powrotu do sprawności:
1. JELITA – nasz „drugi mózg”.
„Jesteś tym, co jesz” – pod warunkiem, że to wchłaniasz.
Dawne wlewy w neuroboreliozie – 3 serie wlewów bez osłony co pół roku (szpitalne leczenie eksperymentalne, gdy w 2008 nie było pomysłu na neuroboreliozę) spowodowały ciężką kandydozę ogólnoustrojową, w tym jelit ze skutkiem ich perforacji i utraty kosmków, atrofią śluzówki. Tyle lat… a ja mam nadal bardzo zaburzone wchłanianie.
A wtedy można zjadać kubłami żywe, pełne witamin jedzenie… można wydać majątek na suplementy i …. wyniki niewiele się zmieniają. Bo wchłanialność z przewodu pokarmowego niska.
Decydujemy się więc teraz na miesięczną kurację domięśniową. Codzienne zastrzyki witamin i leków wspierające tkankę łączną i system nerwowy. Leżąc z gołą pupą zaprzyjaźniam się z pielęgniarkami w wiejskim ośrodku zdrowia (już za nami więziotwórcze opowieści o dzieciach i domowych zwierzętach).
No i czuję, organicznie to czuję – jak kolosalną robotę – nieustannie – robią mi serie ruchów na praktyce bodyfulness pobudzające jamę trzewną i nerw błędny.
Nie wiem gdzie byłabym bez tego…
2. UKŁAD LIMFATYCZNY
Od lat mój „układ szczególnej troski” – po latach leczenia różnych dość ciężkich chorób i wstrząsie anafilaktycznym – ma skłonność do zastojów. Moim ratunkiem jest przede wszystkim praktyka bodyfulness idealnie wspierająca spowolnione przepływy oraz techniki wibrogimnastyki, oklepywania, masaże limfatyczne.
I woda, której zapominam pić wystarczająco…
3. POWIĘZI
Mając niedożywione, niedoimpulsowane neurologicznie powięzi czuję się sztywna, sucha, słaba. Powięź jest absolutnie kluczowa dla żywotności wszystkich organów, plastyczności ruchów, siły mięśni, które są poprzez powięź karmione i dotleniane.
Chora powięź nie znosi szarpania, siłowania – usztywnia się jeszcze bardziej. Chroni. Potrzebuje czułego odprężającego dotyku, masażu, picia wody, miękkiego tańca, mikroruchu. Dzięki uważnemu obserwowaniu reakcji swoich powięzi w czasie ruchu, jestem już mistrzynią w układaniu sekwencji na wszystkie taśmy anatomiczne . Ciało mnie prowadzi, podpowiada. Pokazuje którędy i z jaką siłą.
Uwielbiam te momenty po praktyce, kiedy – gdy uszanuję ten prowadzący mnie wewnętrzny głos – powoli odzyskuję „zasięgi”, miękkość, żywotność.
Dopiero zdrowa, plastyczna, dobrze współpracująca z układem nerwowym powięź bezpiecznie czuje się np. w rozciąganiu. Przesuszona usztywnia się jeszcze bardziej w reakcji ochronnej.
4. EMOCJE
Nasz bufor emocjonalny organicznie zależy od sprawności systemu nerwowego, żywych, plastycznych powięzi (bo to one przepuszczają i/lub przechowują „odciski życia” – nieprzeżyte emocje, traumy) oraz układu hormonalnego (ja nie mając od 14 lat tarczycy czuję sama często jak krucha homeostaza w układzie hormonalnym wpływa na stabilność emocjonalną).
Psychosomatyka – to baza w każdej chorobie, dysfunkcji, traumie.
Świadomy oddech, medytacja, zdrowe relacje, kochanie i bycie kochaną, wdzięczność.
Mogłabym pozostać ze złością na swoje ciało, że tak mnie doświadcza, że ma taką, a nie inną historię.
I tak… czasem dopada mnie ta niemoc, smutek, bezradność.
Po ludzku mnie to dopada… Taka też jestem.
Ale gdzieś głęboko czuję, że te wszystkie doświadczenia mnie kształtują, uczą, każą szukać, doczytywać, drążyć, testować.
Sama dla siebie – terapeutki – jestem pierwszą, najbliższą pacjentką. Często wpadam w obszar: „nie wiem”, ale nie jestem w tym sama.
Odkryłam w tych poszukiwaniach Dobrego Życia wielu wspaniałych nauczycieli, terapeutów, lekarzy.
Wiele Przyjaźni.
Wiele rozmów o fizjologii, diecie, ruchu, kondycji medycyny, wsparciu alternatywnym.
Przeszłam też przez wstyd niemocy, lęk utraty autorytetu (ja? terapeutka ruchem mam problem z mięśniami, z wysiłkiem, z oddechem?)
Przeszłam przez opór i niezrozumienie.
Przeszłam przez niejedno odrzucenie.
Ale i Ty to przechodzisz…
Więc kiedy szukasz u mnie wsparcia dla ciała i duszy – potrafię to usłyszeć.
Nie oceniam.
Szukam z Tobą Drogi. I dbam, abyś była w tym sprawcza, suwerenna, abyś odnalazła swój głos z ciała, z Duszy – swoją unikalną Wewnętrzną Medycynę.
Towarzyszę Ci więc w sesjach uzdrawiania starganych emocji, razem z Tobą kulam się na kocu w czasie praktyk terapii ruchem bodyfulness.
Nie jestem lepsza, ani gorsza.
Jestem prawdziwa.
Z miłością
Iwo Ina Łaźniewska
Przewodniczka do Dobrego Życia
PS
Bardzo dziś dziękuję za cudowne medyczne rozmowy i pełne otwartego umysłu pomysły lek. med. Annie Rola-Struskiej – fantastycznej neurolożce z dużym klinicznym doświadczeniem.
Ania jest – co piszę z wdzięcznością – od niedawna częścią naszego Zespołu Instytutu Bodyfulness. Przyjmuje u nas w piątki – możesz i Ty umówić się na godzinną konsultację na zoom.
Info o sesji z Anną znajdziesz tu: https://bodyfulness.pl/terapie/
A jeśli czujesz, że chcesz przyjrzeć się temu, co może kryć się pod wracającą niechęcią do ruchu, choć całym sercem chciałabyś ćwiczyć – zapisz się na darmowy Webinar. Będziemy szukać przyczyn i drogi powrotu do chcenia:
https://bodyfulness.pl/webinar-niechec-do-ruchu/
fot: priv