Słucham słów jednej z Was, u której minął ponad kwartał od porodu.
Co się tam dzieje wewnątrz?
W tym jak wydech i wdech, jak przypływ i odpływ, jak nów i pełnia –
falowaniu emocji, które zmieniają się w tańcu kruchości i mocy.
falowaniu emocji, które zmieniają się w tańcu kruchości i mocy.
Dziś akurat przychodzą samokrytyczne, smutne myśli, że:
dotąd te kilogramy, ten obwód brzucha był jeszcze jakoś „usprawiedliwiony”, ale „coś zbyt długo”.
dotąd te kilogramy, ten obwód brzucha był jeszcze jakoś „usprawiedliwiony”, ale „coś zbyt długo”.
Przychodzą myśli:
Dziś nie czuję się dobrze w swoim ciele.
Czasami tak, a czasami dopada mnie ten nieznośny stan frustracji.
Taki elementarny, fundamentalny.
Czasami tak, a czasami dopada mnie ten nieznośny stan frustracji.
Taki elementarny, fundamentalny.
Za dużo mnie w tym ciele, brzuchu, na twarzy…
A za mało sił.
Im bardziej to odczuwam, tym bardziej nie mam ochoty tam zaglądać, dotykać, sprawdzać.
Być z „taką sobą”…
Staram się lepiej jeść, ale mi to nie wychodzi.
Smutek, pośpiech, niedojedzenie czasem ratują słodycze.
I dają wtedy taką (krótkotrwałą) przyjemność. A potem znów frustrację.
I dają wtedy taką (krótkotrwałą) przyjemność. A potem znów frustrację.
Czuję się NIE SOBĄ.
Ubrania jakoś na mnie nie leżą.
Nie dają poczucia bycia piękną, kobiecą.
Nie dają oczekiwanego wsparcia.
Nie dają poczucia bycia piękną, kobiecą.
Nie dają oczekiwanego wsparcia.
Tyle mam troski, wrażliwości, miłości dla dziecka, a sobie nie umiem tego dać.
Nie potrafię siebie w tym objąć wsparciem …i aż mi się od tego płakać chce.
Z tej niemocy.
Nie jestem teraz dla siebie najlepszą przyjaciółką, raczej tą karzącą, krytyczną, oceniającą.
Trudno mi jest z jedzeniem, z ciałem, z ruchem.
Czuję się osłabiono-ospała i naprawdę chciałabym się czuć lżej, witalniej. Pełna Mocy.
A nie znajduję drogi, aby tam wrócić.
Nie przepadam za tą wersją siebie, gdy brak mi bycia sprawczą.
Kocham tę część mnie która jest ogarnięta, twórcza, w działaniu.
Taka bym chciała być fajna, a czuję się całkiem inaczej.
Poczułam, że może gdy powiem to do nieoceniających, nie doradzających uszu, to może mnie to wesprze.
[…]
***
Przywołuję tę naszą rozmowę za zgodą O.
Czasami ta nasza słuchająca obecność jest błogosławieństwem.
Obecność, która widzi Matkę, a nie tylko Dziecko u jej piersi.
Matkę, która nie czeka na „złote rady”, na podpowiedzi, na plan działania, bo przy nich często czuje się gorsza, nie umiejąca sprostać temu, co przecież „takie normalne w życiu każdej kobiety”.
Obecność, która widzi Matkę, jako kobietę będącą właśnie w potężnej transformującej Podróży, jednej z najważniejszych w swoim życiu (mentalnie, fizjologicznie, relacyjnie, rodzinnie), a jednocześnie osamotnioną, gdzieś daleko poza wspierającym plemieniem, które miały u boku jej odległe Przodkinie. Kobietę nie mającą w dzisiejszej presji powrotu do „normalnego życia”, dość czasu i sił, aby zintegrować komfortowo ten moment.
Zintegrować, a więc poczuć spójność, oswojenie. Przemijalność.
W tym jak wydech i wdech, jak przypływ i odpływ, jak nów i pełnia – falowaniu emocji, które zmieniają się w tańcu kruchości i mocy.
Aby to zintegrowanie mogło przyjść Matka potrzebuje zanurzyć się w siebie – zrozumieć – odnaleźć sens – odszukać SWÓJ w tym porządek, swoją dynamikę, swoje lęki, trudności, tęsknoty, potrzeby.
Nie tylko „mieć nazwane” przez inną, która zna to miejsce, ale usłyszeć w tym Siebie i znaleźć własną ścieżkę.
Nazywając ją przy życzliwie wspierających uszach i sercu odkrywa powoli kierunek Powrotu.
I swoją w tym sprawczość.
W tym jak wydech i wdech, jak przypływ i odpływ, jak nów i pełnia – falowaniu emocji, które zmieniają się w tańcu kruchości i mocy.
Z miłością, Iwo Ina Łaźniewska
***
Jeśli potrzebujesz bezpiecznego wsparcia dla ciała i emocji,
jeśli czujesz, że sama sobie nie radzisz – jesteśmy:
https://bodyfulness.pl/terapie/
jeśli czujesz, że sama sobie nie radzisz – jesteśmy:
https://bodyfulness.pl/terapie/